Dziś będą różne pierdolety, po podobno to się dobrze sprzedaje. Kto dotrwa do końca, w nagrodę będzie mógł obejrzeć Kota Simona.
Jutro ostatni dzień w starej pracy. Podobno niektórzy nudzą się w ostatnich dniach przed porzuceniem stanowiska, ale nie ja, nie ja. Ja otóż pojechałam sobie po świetlówki. Do Arkadii, co nie jest może wyborem najbardziej oczywistym(zważywszy, że były mi potrzebne w GalMoku), ale za to pewnym. Nabyłam trzy wczoraj i dziś rano wszystkie po kolei zamontowałam w lampie, aby stwierdzić, że żadna nie świeci. Zdenerwowałam się bardzo i rozbolała mnie blond główka, a była dopiero dziesiąta rano. No ale nic to, po południu pojechałam je zareklamować. Przez całe miasto, w deszczu i chłodzie, rzeki przepłynęłam, korki pokonałam itd. No, a na miejscu taki jeden pan sprawdził przy mnie świetlówki. Działały. Kazał kupić startery; jeszcze wczoraj nie wiedziałam, że żarówka może mieć startery. Więc kupiłam i zawiozłam razem ze świetlówkami do domu, a jutro rano zabiorę je do przychodni, a potem do pracy. Kawał świata zobaczą te moje żarówki, słowo daję.
Poza tym nagle ze wszystkich stron słyszę, że źle jest być copywriterem. Że to straszna i niedobra praca, fatalny pomysł i że już nigdy nie napiszę żadnej książki. No trochę za późno, drodzy życzliwi. Zresztą jak dotąd i tak nie napisałam książki, więc pod tym względem nic się, w najgorszym razie, nie zmieni.
Stwierdziłam też, że odzywa się we mnie krew przodków, a to w taki sposób, iż ścierpieć nie mogę osób niehonorowych. Lojalnie uprzedzam, żeby potem nie było, prawda.
A skoro już o honorze mowa, to znalazłam pieniądze i nie oddałam. Właścicielki nie było w pobliżu (znaczy żadna dama nie wbiegła w pośpiechu do damskiej toalety – tam je znalazłam – i nie rozglądała się po podłodze); mogłam wprawdzie oddać potrzebującym, na przykład pani sprzątającej, ale że nasz z Kainem domowy majątek wynosił akurat niecałe 20 zł, to uznałam nas za potrzebujących. W sumie to jestem trochę jak Robin Hood, nie? Myślę, że to częściowe zadośćuczynienie za te wszystkie stówy, które ja sama w życiu pogubiłam w toaletach, autobusach itd.
Tak więc, dziewczynki i chłopcy, nie noście forsy w tylnych kieszeniach spodni.
No, a teraz Kot Simona. Do linków pod tytułem „Lubię” dołączyła oficjalna strona.