Jestem despotką. Jestem okropna. Wydaje mi się zazwyczaj, że wszystko wiem lepiej, mam monopol na prawdę, na czyimś miejscu postąpiłabym bardziej właściwie… i tak dalej. Strasznie mnie irytuje, kiedy ludzie nie postępują w myśl moich wskazówek, a potem narzekają. Jeszcze bardziej – że nie mogę układać im życia za nich. Zmienić za kogoś pracy, zaprosić za kogoś dziewczyny na randkę, postawić się za kogoś rodzinie, pójść za kogoś do lekarza, no nie mogę, a czasem bardzo chętnie bym to zrobiła.
Przypuszczalnie życie ze mną pod jednym dachem jest koszmarem, bo nawet, jeśli nie wiercę dziury w brzuchu, to czasem nie potrafię ukryć dezaprobaty, jeśli coś nie idzie tak, jak sobie to wymyśliłam. W moim mniemaniu świat powinien naginać prawa fizyki specjalnie dla mnie i moich bliskich, a jeśli nie chce, tym gorzej dla świata (czy już wspominałam, że jestem okropna?).
Tak więc, świecie, ogarnij się, bo skoro nie mogę w imieniu pewnej bliskiej osoby pójść i zrobić jesieni średniowiecza tam, gdzie bym pragnęła ją zrobić – kolej na ciebie. Naginaj, świecie, prawa i zasady, szybko, pókim cierpliwa. Bo jak nie…!
Hmmm, to istnieją inne kobiety…?
Czytam, czytam i próbuję zrozumieć.
Kompleks boga????? Chyba nie to.
Chyba jednak ktoś Cię wkurzył. I to baaaaaardzo!.
Znam ten sposób reagowania, kiedy człowiek ma ochotę natychmiast iść i robić porządek. A potem już spokojnie wyczyścić broń. W wolnej chwili zgadnij, skąd to znam???
Tylko trudno wtedy przyjąć starą chińską mądrość i czekać spokojnie nad brzegiem jakiejś rzeczki, patrząc kto spłynie z prądem…
Jak widać, Księżniczka jest despotką.
Ale dopiero po dwunastej i stuletnim śnie.
Och nie, im wcześniej mnie obudzisz, tym większą despotkę we mnie napotkasz!
Dobra uwierzyłem. Wasza senność.
Całuję (niemrawo, jak to z rana).