Ogromnie Wam dziękuję za wyrazy wsparcia – te publiczne na fb i te prywatne. To naprawdę pomaga.
Cóż, każdemu się czasem ulewa, ulało się i mnie. Odpoczęłam, poczułam się lepiej i mogę jechać dalej. Tylko zmęczona jestem, może ze stresu, a może przez upały, które kocham ogromnie, pod warunkiem, że nie jestem w ciąży. Dziś zrobiliśmy krótką wycieczkę krajoznawczą samochodem, raptem półtorej godziny w obie strony, tyle, że było gorąco. W aucie też. Po powrocie byłam tak zmęczona, jakbym jechała cały dzień autobusem.
W ogóle jakaś męcząca ta ciąża. Najpierw zawroty głowy, potem rwa, teraz czwartkowa akcja z awaryjną wizytą w szpitalu (zbadali, uspokoili, odesłali). Że niby się przemęczam? Helou, mam panią do pomocy w sprzątaniu, mam nianię, samotnie z dzieckiem spędzam dwa dni w tygodniu, odkurzacza do ręki nie biorę, zakupów nie dźwigam. To znaczy dźwigam, ale tak max cztery kilo i zawsze mi się wtedy zdaje, że nie dojdę do domu z tym ciężarem. Czyli bywało lepiej.
Byłam w tym tygodniu dwukrotnie na tych moich zajęciach dla ciężarówek i mam wrażenie, że to się zemściło. Może dlatego, że było zastępstwo i zupełnie inne ćwiczenia, bardziej męczące, choć wszystkie na piłce albo na leżąco. Znów muszę zrobić przerwę, zanim nie poczuję, że i ja, i człowiek w środku doszliśmy do siebie.
Na osłodę mieliśmy Baby Shower, które okazało się kameralną i przemiłą posiadówką. Goście zeszli się z mirrą, kadzidłem i złotem, Lichu też skapnęło co nieco, wszystko było śliczne i każdy miał wąsy. I zostało nam dużo wina, które teraz nie wiadomo, kto wypije.
Oh wait, wiadomo, przecież na szczęście mamy sąsiadów! ;)